Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
5 posters
Strona 1 z 1
Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Uwaga! Opowiadanie to zaraża głupotą. Autor (czyt. Kamikazia) nie odpowiada za ewentualne trafienie osoby czytającej tekst do psychiatryka.
Rozdział I:
Rozdział II:
Rozdział III:
Rozdział IV:
Rozdział I:
- Spoiler:
- Pewnego wiosennego dnia Kamikazię obudziła Jade, która wpadła do jej śnieżnobiałego pokoju wypełnionego plakatami Księżniczki Celestii i wrzasnęła głośno. Kazia spadła ze swojego wygodnego łóżka na ziemię, gdzie obok spał jej pies. Wabił się on Krecio. Był to czarny labrador z obrożą w czaszki. Dywan wyryła tam kiedyś napis ,,ALEX RZĄDZI". Właścicielka psanie była zadowolona i zaczęła gonić Dywana po całym domu, a trzeba było przyznać, że nie był mały. Dziewczyna o czerwonych włosach podniosła się z ziemi i spojrzałą groźnie na podekscytowaną Jade.
- Co się stało? Dywan znowu się pali? - spytała otrzepują czarną piżamę.
- Nie. To coś lepszego! - krzyknęła Dżejd i pokazała Kazi laptopa - Arctic Monkeys przyjeżdżają! Zarezerowałam nam bilety. Czy to nie cudownie?
Kamikazia spojrzała na nią swoim przenikliwym spojrzeniem i westchnęła.
- Jeśli do tego czasu nie zniszczycie domu, to może być.
Po kilku sekundach do pokoju wpadła też Dywan w spalonych ubraniach.
- Wiecie już, że...
- WIEMY! - wrzesnęły Jade i Kamyk.
Divan najwyraźniej zdziwiona tym, że cokolwiek wiedzą zrobiła taką minę jak Krecio, kiedy nie dostaje krwistego steka na obiad.
- Skąd wiecie? - spytała podejrzliwie.
- Jade wpadła rano, zwaliła mnie swoim piskliwym wrzaskiem z łóżka i mi powiedziała. - wytłumaczył Kamyk podchodząc obojętnie do tej sprawy.
Najtańszy perski dywan z Biedronki popatrzyła jeszcze przez chwilę na obie dziewczyny i wyszła obrażona z sypialni, a Jade po chwili uczyniła to samo podpalając tyłek Dywana kolejny raz w tym tygodniu. Rudowłosa Kazia ubrała się w fioletową sukienkę i czarne baleriny i zeszła razem z Kreciem na śniadanie, które z powodu zamieszania musiała zrobić sama.
- Dżejd! Dywan! Śniadanie gotowe! - wrzasnęła na cały głos wrzucając przy okazji krwistego steka do miski jej czarnego psa.
Odpowiadział jej tylko dźwięk jęczącego Dżejdziaka, powalonej przez Dywana, która tydzień temu zapisała się na kurs dywanmamate. Kret szybko zjadł swoje śniadanie i pozostawił swoją panią samą w chłodnej kuchni. Bo jak miało nie być chłodno, skoro okno było otwarte? Odgłosy walki ucichły. Najwyraźniej dziewczyny zachwycały się zdjęciem Alexa. Znudzona ciszą, która tak rzadko panowała w tym domu Kamikazia wyszła do ogrodu, gdzie jeż Dywana, którego postanowiła nazwać Wiejskie Ziemniaczki, ponieważ wtedy jadła je z Jade, leżał właśnie na tarasie i wygrzewał w blasku słońca. Kobieta położyła się na leżaku i patrzyła na piękny widok, który rozciągał się po ich ogrodzie. Kwiaty różnego koloru, które ozdabiały to, co kiedyś było kupą gruzu bujały się delikatnie na wietrze. Chociaż Lubelak twierdzi, że to jednak mogła być kupa. Dziewczyna zamknęła oczy, ale nagle oberwała od Divan pomidorem. Zerwała się więc i zaczęła ją gonić krzycząc ,,już po Tobie ty tania podróbko wełny!". Dywanuś zaprezentowała kilka ciosów, ale Kazia była zbyt OP, żeby oberwać. W tym czasie Jade w swoim fioletowym pokoju, w którym było pełno plakatów AM, podobnie jak u Dywana bawiła się swoim kotem rasy ragamuffin. Dżejd, która nie lubi nazywać zwierząt głupimi imionami tak jak Divan nazwała swojego kota Elza. Lubelak jednak zawsze wolał go nazywać ,,worskiem obślinionej sierści", co jej się nigdy nie podobało.
- Moja słodka kicia. - powiedziała dziewczyna i pogłaskała ją delikatnie.
Elzy najwyraźniej się to nie spodobało i zraniła ją w rękę. Jade zawyła z bólu i odsunęła się szybko od kotki.
- Ty wredna niewdzięcznico!
Wtedy do pokoju wpadł Lubelak ubrany w swoje ulubione dresy, który jeszcze się nie domyślił, że Kazia się w nim podkochuje i ma jego zdjęcie pod łóżkiem. Zrobiła je, kiedy jadł burgera w KFC. Jade zawsze chciała mu powiedzieć, ale stwierdziła, że tak nie wypada i pewnie zostałaby wygnana i skazana na wieczne męczarnie, więc sobie odpuściła. Po chwili wpadła tam zmęczona Kamikazia Unkowa Wojowniczka cała czerwona. Zauważyła Lubisia, więc zaczęła gorączkowo poprawiać fryzurę.
- H-hej... - wykrztusiła po chwili.
Rozdział II:
- Spoiler:
- Lubelak spojrzał na Kazię jak na wariatkę, chociaż starał się być miły. Ona chyba to zauważyła, więc przestała gorączkowo się poprawiać i nagle spoważniała. Jade zaczęła cicho się śmiać, ale szybko zauważyła groźną minę Kamikazi i schowała się za Lubelakiem.
- No to... Ja Wam nie będę przeszkadzać. - powiedziała rusowłosa dziewczyna i wyszła z pokoju na korytarz, na któym grasowała armia wściekłych dywanów, ale nie zapowiadało się na wojnę z oddziałami nawozu do kwiatów firmy ,,NiePolecamNikomuEveDallas".
Dżejd jednak złapała Kamikazię za rękę, ponieważ wiedziała, że sama nigdy w życiu nie powie o swoich śmierdzących jak skunks uczuciach. Zaciągnęła ją do pokoju i popchnęła w stronę Lubisia.
- Um... - wymamrotała Kazia i zrobiła się cała czerwona jak Dywan, której pokaże się jej zdjęcie Alexa.
- Nic Ci nie jest? - spytał Lubelak, a Kamikazia upadła na podłogę, na której leżało pełno śmieci.
Jade nigdy ich nie wyrzucała, bo według niej to głupie i jej pokój wygląda jak najbliższy las, który znajdował się przy ich posesji. Jedyne co było czyste to blond włosy Dżejdziaka, które myła codziennie. Dywan natomiast jako grzeczna dziewczynka miała to gdzieś. Obie współlokatorki musiały jej przypominać o myciu włosów, bo zwykle wyglądają one jak kostka przeterminowanego masła wyjętego ze śmietnika Ejli, która jest ich sąsiadką. Kamikazia wstała z podłogi i zaczęła wrzeszczeć jak EveDallas, kiedy zobaczy 20% zniżki na odzież używaną. Natychmiast wybiegła z pokoju i wpędziła Lubelaka w ogromne zakłopotanie.
- No cóż... - zaczął, ale nie odważył się dokończyć.
- To przez ten bałagan. No wiesz. Ma lekkiego świra na punkcie czystości. Dlatego nie wchodzi do pokoju Dywana. Tam jeszcze jeszcze gorzej. Ale... Po co tutaj przyszedłeś?
Lubelak zwany również "Petitkiem Lubisiem" spojrzał na Jade i zrobił taką minę, jakby ktoś mu dolał kwasu do najgroszej przypalonej zapiekanki, jaką można tylko dostać w Biedronce.
- W sumie to przyszedłem do Kamikazi, ale nie mogłem jej nigdzie znaleźć. - przyznał spokojnie.
Jade najwyraźniej zadowolona z tego, że może się pobawić w swatkę uśmiechnęła się złowieszczo wyglądając przy tym jak zdechła mysz, przez co jej kot się na nią rzucił. Zaczęła krzyczeć i wiercić się. Przyciągnęło to uwagę sąsiadki, która od 14 lat nie wychodziła z domu. Wtargnęła do pokoju i krzyknęła coś w stylu ,,cios wściekłej kiełbasy", po czym rzuciła się Dżejd na ratunek. Zrobiło się niemałe zamieszanie, więc Lubelak wyszedł z pokoju w poszukiwaniu Kamikazi, ale znalazł tylko Divan w czarnej koszulce AM, która próbowała nauczyć Krecia, jak podlewa się doniczki, żeby nie zrobiły się kwiaciaste. W tym samym czasie Kamikazia szła ulicami miasta z Kreciem, który koniecznie chciał wyjść na spacer. Spotkała tam EveDallas i Olkę, które właśnie kłóciły się oto, która z nich potrafi lepiej gapić się na przechodzących obok facetów. Rudowłosa Kazia zignorowała to i usiadła na ławcę. Krecio zaczął bawić się w najlepsze z latającymi obok motylami w kształcie kwadratowego roweru. Po chwili obok niej usiadł wysoki facet, którego kompletnie nie znała. Dla niej było to dziwne, bo znała tutaj wszystkich. A przynajmniej tak myślała. Do tego momentu. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Na oko miał 180 cm wzrostu.
- Umm... Witam. - przywitała go uśmiechając się serdecznie.
- Ave. - odpowiedział jej nieznajomy mężczyzna.
- Może to dziwnie zabrzmi, ale... Kim pan jest?
- Tarreth.
Kami stwierdziła, że skądś go kojarzy, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd, więc zawołała swojego psa i wróciła do domu, który ku jej zadowoleniu nie został jeszcze zniszczony. Czekał tam na nią Lubelak i Jade, która pozbyła się swojego kota z twarzy. Kret poszedł do Dywana po coś do zjedzenia, a Kamikazia ściągnęłaswoją kurtkę i powiesiła na wieszaku, gdzie królowały kurtki z wizerunkami członków AM.
- Kamikaziu... - zaczął Lubiś, ale Kamikazia nie słuchała go i odeszła sobie.
Cały czas myślała o tajemniczym męczyźnie, którego spotkała na mieście. Weszła do pokoju i położyła się na swoim wolnym od brudu łóżku. Westchnęła i próbowała zasnąć, ale do jej pokoju weszła Ejli.
- Witaj. - powiedziała Ejli i usiadła przy jej biurku.
Rusowłosa Księżniczka podniosła się niechętnie i spojrzała na nią podejrzliwie. W końcu jej sąsiadka nie wychodziła z domu od 14 lat.
- Mam taką małą prośbę... - zaczęła sąsiadka, której kolorowe włosy mieniły się w świetle zachodzącego już słońca.
Kiedy Ejlina zauważyła, że Kamikazia jest już skupiona na jej osobie, na której nikt normalny by się nigdy w życiu nie skupił chrząknęła głośno.
- Jutro wyjeżdżam do rodziców i ktoś musi zająć się Danonkiem. W końcu nie zostawię mojego smoka samego.
- Poproś Jade lub Dywana. - powiedziała Kami i wzruszyła ramionami.
- One są zbyt kisielowate, żeby zajmować się moim smokiem. No wiesz... Jade lubi gonić uzbrojone schabowe, które chodzą Wam w rurach od wentylacji, a Dywan woli tańczyć koreańskiego idiotańca, kiedy nikt nie patrzy.
Kamyk, która o tym kompletnie nie wiedziała zgodziła się, chociaż nie wie, czy poradzi sobie z rzygającym tęczą i pierdzącym gwoździami smokiem.
Rozdział III:
- Spoiler:
- Następnego dnia Kamikazia obudziła się z myślą, że na mieście spotka Tarretha. Chociaż mocno w to wątpiła. Gdyby tylko wiedziała, gdzie mieszka... Ale i tak musiała
zajmować się Danonkiem przez 3 dni. Wstała i jak zwykle rano dała swojemu ukochanemu pieskowi jeść.
Nie wiedziała tylko, co je Danonek, więc dała jej kurtkę Dywana, którą zjadła ze smakiem. Na szczęście ona tego nie zauważyła, bo to była jej ulubiona kurtka. Chciała pójść do łazienki, ale zauważyła, że spał tam Lubelak, więc postanowiła go nie budzić, bo wyglądał słodko jak margaryna Ejliny wymieszana z majonezem Gatty. Wyszła z łazienki i zapukała do Dywana, która jeszcze smacznie spała w swoim łóżku, które było już całe obślinione. Dlatego właśnie nikt nie chce spać z Perskim Dywanem w jednym pokoju. Pomyślała sobie, że pewnie nie zauważy, kiedy skorzysta z jej łazienki, więc szybko wzięła ciepły prysznic, umyła włosy i ubrała się w szarą bluzkę, na której była twarz Matta, oczywiście z Arctic Monkeys. Pożyczyła ją kiedyś od Dżejd i do tej pory jej nie oddała, bo stwierdziła, że fajnie w niej wygląda. W tym samym czasie jakieś 1000 km dalej w mieście o nazwie Afofowo Pierogowo, Ejlina odwiedzała swoich rodziców. Matka miała na imię Stanisława, a ojciec Mieczysław. Stanisława była łagodna, miła i pomocna. Do tego miała strasznie wrażliwą skórę. Dlatego w dzieciństwie chorowała na wkurzajocioze skóry. Ojciec natomiast był nugatem korporacyjnym. Wiecznie pracował i nigdy nie opiekował się swoimi 5-cioma córkami - Ejliną, Vanilliową, Kejtusią, Broszką i Hanką. To był jeden z powodów, dla któych wyniosły się z tego miasta w poszukiwaniu zaginionej szynki. Dom ich był duży. Chociaż nie aż tak duży, jak dom Kamikazi, Jade i Dywana, który liczy 65 pokoi. Zawsze panowała w nim dość ponura aura. Większość murów i pokoi ma ciemnozieloną barwę porównywalną do dziwnych wymiocin Krecia, kiedy zje śmieci z pokoju Dżejd. Pokój Ejli był wyjątkowy, ponieważ był tęczowy, podobnie jak jej włosy, które pofarbowała sobie tęczą, którą zdobyła od swojego smoka. W samym centrum sypialni stało biurko z bardzo ważnym dla naszej tęczkowowłosej Ejliny komputerem. Od niego zaczęła się jej historia z Gattą, która jest miłością jej życia. Niestety po przeprowadzce do Zagrodowa nie miała z nią kontaktu. Ciągle pamiętała te dni, kiedy wymieniały się bombami atomowymi i podrzucały sobie truciznę do drinków. Pogrążona w smutku zeszła na dół po wysmarowanych marmoladą schodach, na których kiedyś zwichnęła mózg i weszła do jadalni, gdzie podano jej majonez, którego tak bardzo nienawidziła.
- Co to ma być? - spytała z oburzeniem i wyszła obrażona na cały świat do kuchni.
Otworzyła lodówkę i wyjęła stamtąd kapustę, którą zaczęła rzucać w kucharki. One zaczęł uciekać w popłochu, rozrzucając przy tym tary gilowe z gilami. Zadowolona wyszła z kuchni jedząc prawie zgniłe już jabłko.
- Przecież nie było zupełnie zgniłe... - powiedziała do matki, kiedy zobaczyła, że je takie ohydne jabłko.
Postanowiła sobie, że dzisiaj nie pogra sobie w The World of Żulietta i wyjdzie sobie na krótki spacer. Zabrała ze sobą telefon i wyszła w straszną wichurę, którą meteorolodzy nazwali ,,Kobieta Koc". Wtem zauważyła w oddali znajomą jej sylwetkę.
- GATTA! - krzyknęła ze łzami w swych mieniących się gorzej niż woda w klozecie oczach i pobiegła do niej.
Gatta również się odwróciła i zrobiła to samo. Jednak obie walnęły w siebie czołami i upadły na ziemię. Mimo spływającej krwi z nosa obie dziewczyny były szczęśliwe, że znowu mogły ujrzeć swe obrzydliwe twarze. Powoli stały i padły sobie w swe przepocone ramiona. Silnie wiejący wiatr porwał chustkę Gatty, która teraz stała się już nieważna.
- Tak za Tobą tęskniłam... - powiedziała Gatta chrypliwym głosem, przez co brzmiała jak hipopotam w ciąży.
Postanowiły, że pójdą razem do restauracji, ponieważ tam nie dało się razem rozmawiać. Zaczęły opowiadać sobie przynudzające historie i śmiać się przy tym głupio, kiedy Kamikazia musiała walczyć z Danonkiem, która nie chciała wyjść z nią na spacer. Później obie zaczęły rzucać w siebie kulkami papieru i dręczyć biedne dzieci, które chciały znaleźć swoje miejsce w Internecie, lecz przez nie nie mogły. Spędziły razem cudowny dzień. Ejli pożegnała się z nią długim pocałunkiem i weszła do swojego domu, aby wreszcie zasnąć w swoim zimnym, przemoczonym łóżku.
Rozdział IV:
- Spoiler:
- Następnego ranka Ejli wstała niewyspana. Całą noc wierciła się, bo wiedziała, że Gatta jest w mieście. Nie mogła znieść myśli, że marnuje swój czas na jakieś tam spanie! Szybko wstała, ubrała się w byle jakie ciuchy i pobiegła krokiem upośledzonej kaczki pod adres, który wczoraj podała jej ukochana. Natomiast Dywan postanowiła wstać przed Kamikazią i pierwszy raz w życiu zrobić śniadanie.
- Lekko przypalone, ale to nic. Dziewczyny się ucieszą. - powiedziała do siebie Divan i spojrzała na lekko przypaloną jajecznicę.
Zaparzyła wodę na herbatę w różowym czajniku, na którym kiedyś Jade napisała ,,Matt jest najlepszy! O taak! Divan żre gruz!". Kamikazia chciała kupić nowy czajnik, ale współlokatorki stwierdziły, że ten jest dziełem prawie sztuki i nie powinny go wyrzucać. Ruda nie była zadowolona i przez tydzień robiła do nich dziwne miny. Oczywiście one nie wiedziały o co jej chodzi, bo wyglądało to tak, jakby najadła się cytryn, więc to zignorowały. Kiedy woda była już gotowa do kuchni weszła Kamikazia ubrana w swoją ulubioną czarną piżamę. Jako iż Kazia nie lubiła herbaty i Divan po latach mieszkania z nią miała to już opanowane, wzięła kubek, nasypała kawy i zalała ciepłą wodą.
- Ohh... Dziękuję. - powiedziała sennym głosem Kazia i zasnęła z głową w jajeniczy.
- Czyli nie chcesz kawy? - spytał Dywan, ale było już za późno, bo dziewczyna zaczęła już bardzo głośno chrapać.
Ejli zdążyła już w tym czasie wejść do Gatty i zjeść z nią wyśmienite wymiociny na śniadanie.
- Bardzo pyszne. - powiedziała i uśmiechnęła się fałszywo, bo tak naprawdę nienawidziła miejscowych ,,smakołyków".
Chociaż Ejlina była zadowolona z tego, że jest tutaj z miłością swojego życia, to nie mogła tutaj zostać. W końcu ma smoka. Nie może go tak zostawić z tymi złmi ludźmi!
- Gatto... - zaczęła niepewnie.
- Tak, kochanie?
- J-ja... Muszę wracać. Zostawiłam smoka w domu. - powiedziała i jak najszybciej wybiegła z domu.
Po kilku minutach była już na przystanku, gdzie kupiła bilet i pojechała do domu. Gatta gorączkowo próbowała ją dogonić, ale rozwiązała się jej sznurówka i wpadła na starego dziada, który wyglądał jak niezbyt smaczny kawałek boczku.
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Piękne i śmieszne, może też się znajdziesz w moim opowiadaniu jak coś napiszę
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
XD.
Spadłam z krzesła przez ciebie.
Spadłam z krzesła przez ciebie.
Nil'Chi- Nowicjusz
- Liczba postów : 35
Join date : 11/04/2014
Age : 25
Skąd : Gdańsk
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
To dobrze czy źle? xDNil'Chi napisał:XD.
Spadłam z krzesła przez ciebie.
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Kiedy kolejne rozdziały? :3
Contra.- Administrator Techniczny
- Liczba postów : 14
Join date : 11/04/2014
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Niestety tego nie wiem. Ostatnio nic mi się nie chce. Szczególnie nie chce mi się pisać.
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Kamyk - sama wybierz, czy dobrze, czy źle. Chyba źle, bo mam siniacka teraz.
Nil'Chi- Nowicjusz
- Liczba postów : 35
Join date : 11/04/2014
Age : 25
Skąd : Gdańsk
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Informacja: W najbliższym czasie pojawi się kolejny rozdział! Yay~!
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Yay! Znowu mogę spadać z krzesła!
Nil'Chi- Nowicjusz
- Liczba postów : 35
Join date : 11/04/2014
Age : 25
Skąd : Gdańsk
Re: Z życia Zagrodowiczów (ORYGINAŁ)
Świetne! Nie mogę się doczekać kolejnych
Kama170- Nowicjusz
- Liczba postów : 1
Join date : 17/05/2014
Skąd : Narnia
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|